piątek, 17 maja 2013

Recenzja - Heartstrings


Czy wyobrażałby sobie ktoś rock'n roll z tradycyjną koreańską muzyką? Oczywiście - nikt, ale w tym filmie jednak udało się połączyć te dwa gatunki i to całkiem nieźle. Jednakże nie na tym będzie się głównie skupiać akcja... Więc zaczynając od początku:

Akcja rozgrywa się na uczelni artystycznej (specjalizującej się w śpiewie, tańcu, aktorstwie itd.)
Lee Gyu Won jest zwyczajną dziewczyną, która mieszka z dziadkiem i razem z nim pasjonuje się muzyką tradycyjną, grając na gayageum (koreańskim instrumencie). Lee Shin jest wokalistą i gitarzystą rockowego zespołu The Stupid.
Gdy ich światy spotykają się w końcu, zaczyna robić się nieciekawie. W skutek pewnego nieporozumienia i przegranego zakładu Gyu Won z Shinem musi ona zostać jego niewolnikiem... Jak potoczą się ich losy?


Co tu dużo napisać o tym filmie? Skoro dużo więcej można byłoby dowiedzieć się oglądając... Fakt faktem recenzje nie oddają w pełni emocji podczas oglądania filmu... Krótko mówiąc: Romans jest delikatny i wplata się w inne wątki - tak naturalnie, nie sztucznie... Ale główni bohaterowie nie są tak bardzo piękni, jak by się oczekiwało. To nie Playful Kiss niestety, jednak Heartstrings również ma swój urok. Każdy z bohaterów ma te swoje "5 minut" i całkiem dobrze je wszyscy wykorzystali;). Fabuła jest w 50 % przewidywalna, choć raczej nie przeszkadza to w dalszym oglądaniu. Muzyka zapiera dech w piersiach - nie inaczej! Cóż można by było się spodziewać po muzycznym filmie? Z pewnością nie tandetnych utworów... The Stupid ma kilka miłych kawałków, jednak w trakcie prób i długo oczekiwanego (w czasie oglądania) przedstawienia były jeszcze lepsze!

Za minus można uznać czas trwania każdego odcinka... Ale czy faktycznie jest tak tragicznie? 16 odcinków to razem 16 godzin... (Pozwolę sobie dodać do recenzji moje odczucie o tym, że czuję niedosyt, chciałabym jakieś dalsze odcinki, mimo że film zakończył wyraźnie fabułę). Ktoś, kto dysponuje wolnym czasem, z pewnością nie pożałuje i nie pomyśli, że zmarnował go. Trzeba jedno przyznać - Koreańczycy czasem potrafią wyprodukować świetny film... Podziękowania dla  nich za wspaniałą historię. A jak bardzo wspaniała jest... musisz się przekonać sam, klikając w poniższy link:

http://www.viki.com/tv/3327c-heartstrings

Sound Horizon

http://userserve-ak.last.fm/serve/_/366962/Sound+Horizon.jpg
Sound Horizon (w skrócie Sanhara - nazywany tak przez fanów) - japoński zespół rockowy, którego
kompozytorem i autorem tekstów jest Revo. Sam skład (nie licząc Revo) nie jest stały i często zmienia się. Aktywny od 2001 roku do chwili obecnej. Sanhora mówi na siebie "fantasy band" (pl. "zespół fantazji"). Gatunkowo można ich określić jako zespół grający m.in Art rock, Gothic rock, rock opera itd. W ich utworach jest narracja, a każdy utwór zawiera jedną historię i łącząc ją z innymi historiami w kolejnych piosenkach w albumie tworzą całość.

Ich albumy to np.:
-Mänchen
-Roman
-Moira
-Thanatos
i wiele innych. 





(Recenzja) Sword Art Online


Akcja toczy się w roku 2022. W MMO Stream (w programie TV w internecie) pojawiła się zapowiedź nowej gry VRMMO (MMO w połączeniu ze światem wirtualnej rzeczywistości) o nazwie Sword Art Online (w skrócie SAO), do której potrzebne jest specjalne urządzenie, przypominające kask - Nerve Gear. Głównego bohatera - Kazuto Kirigaya (w SAO jako Kirito) - poznajemy, gdy zakłada Nerve Gear, by zalogować się do pełnej wersji gry (wcześniej grał w wersje beta). Tam po zalogowaniu spotyka Kleina, który jest trochę nieporadny, więc Kirito tłumaczy mu podstawy gry. Po jakimś czasie, gdy Klein chce wylogować się, spostrzega się, że przycisk umożliwiający to zniknął. Oni i reszta graczy (ok. 10000) zostają teleportowani na plac, na którym pojawia się twórca gry - Kayaba Akihiko. Wyjaśnia, że to był jego plan i aby móc wyjść z gry, trzeba przejść jej 100 poziomów, a gdy ktoś zginie, w rzeczywistości wtedy również. Po tym Klein i Kirito rozdzielają się, a Kazuto rozpoczyna samotną grę. Jak potoczą się losy jego i innych graczy?

Fabuła jest oryginalna - pierwszy raz obejrzałam takie anime i jestem zachwycona. Gry MMO są bardzo popularne w dzisiejszych czasach, więc zrobienie anime o takiej tematyce było dobrym pomysłem. Akcji było sporo, ale nie na tyle, żeby zaczęła przynudzać. Wszystko było zrównoważone, wszystkie elementy się łączyły i wzajemnie dopełniały. Wątek romantyczny został nieźle rozwinięty - łagodny przebieg i oczywiście nic na siłę... Niektóre momenty były wyciskaczami łez, strasznie poruszającymi, ale nie brakowało też dawki humoru.

Postacie nie były głupie, bez jakichkolwiek emocji lub czegoś, co mogłoby wnieść do historii SAO. Kirito, wg. mnie, to wspaniała postać, mimo wszystko starał się dążyć do celu, był mężny i silny (jak chyba prawie każda postać główna). Asuna również była świetna jak Kirito i, jak na żeńską postać, była waleczna, co robiło wrażenie, nie obijała się. Oboje zostali idealnie do siebie dopasowani, romans między nimi był cudowny. Ich "córeczka" Yui była kochana, choć na początku lekko dziwna. Później ciężko było nie stwierdzić, że była słodka, jednak jej los był smutny. Jedyną postacią, która mnie trochę irytowała swoją obecnością, była Suguha i niektóre złe charaktery tak, jak Sugou, przerażały swoją osobowością.

Wygląd każdej postaci jest nienaganny, ale czasami twarze (bądź całe ciało) wydawały się zbyt długie i wąskie (smukłe). Krajobrazy czy inne detale były miłe dla oka, chociażby tło po wygraniu SAO. Co do muzyki - rozpoczynające oraz kończące utwory były barwne i takie wręcz radosne, energiczne. OSTy podczas walk wprowadzały w klimat - czasem nawet mroczny. Ogólnie strona techniczna została dopracowana, wg. mnie, bardzo dobrze i nie można nic temu zarzucić.

Anime lata 2012r.... Nic tylko obejrzeć, po przeżywać i zatrzymać tą historię na długi czas w pamięci. Zapewniam, że SAO spodoba się każdemu - osobom, które lubią grać w gry MMO lub oglądać romanse kończące się w miarę dobrze.

http://www.anime-lato-2012.wbijam.pl/sword_art_online.html