Jest to kolejne anime z serii haremowego romansu... Lecz trochę ostrzejsze od Uta-pri czy Amnesii...
Zacznijmy od fabuły. Mamy piękną, o delikatnej urodzie dziewczynę - Komori Yui, która na polecenie ojca jedzie w nieznane jej miejsce. Wchodzi do domu, nie zostaje przez nikogo przywitana - atmosfera po prostu cudowna, (będąc na jej miejscu zadzwoniłabym do ojca w celu upewnienia się, czy aby na pewno dobrze trafiłam...). Znajduje na sofie przystojnego chłopaka, ale... zimnego jak lód, w dodatku bez odczuwalnego pulsu... Chcąc wezwać karetkę, została przez niego nagle zaatakowana. Scena nieco przypominała zamiar zgwałcenia... Po tym poznajemy jego pięciu braci - męskich i atrakcyjnych o zniewalających spojrzeniach. Wszyscy w szóstkę są wampirami, a nasza Yui jest dla nich smakowitym kąskiem. Ponadto... Musi żyć z nimi w jednym domu, ale jak skończy się to dla niej?
Na szczęście główna postać żeńska nie jest tak ogłupiała jak w przypadku tej z Amnesii, chociaż nie różnią się od siebie stopniem bycia "sierotkami" wśród tylu mężczyzn. W porównaniu do tej drugiej Yui więcej mówi, nie wzdycha na każdym kroku, stara się poznać pewną prawdę i jest dociekliwą osóbką, jednak niestety jej mimika czasem kłóci się z jej słowami, a dokładniej mam na myśli sytuacje, w których mówi "Nie, proszę, nie rób", a jej twarz wygląda wtedy "Zgadzam się na to!". Poza tym oni nie są wcale życzliwi, nawet nie próbują być na siłę, są brutalni, sadystyczni i nie dbają o to, czy boli ją, czy nie. Każdy z nich jest inny, mimo że są braćmi. W połowie serii poznajemy trochę ich przeszłości.
Seria pod względem grafiki nie ma nic do zarzucenia, patrząc na całokształt, to jako jedyny minus zaliczyłabym opening, który nie spodobał mi się ani trochę. DiaLover jest to anime, nadające się na umilenie wieczornego czasu. Mnie osobiście fabuła wciągnęła dopiero po 9 odcinku, wtedy to zaczęło się coś dziać, nie liczę już tego ciągłego wbijania kłów w tą biedną dziewczynę.
DiaLovers